Бесплатно

Zamknięte

Текст
0
Отзывы
iOSAndroidWindows Phone
Куда отправить ссылку на приложение?
Не закрывайте это окно, пока не введёте код в мобильном устройстве
ПовторитьСсылка отправлена
Отметить прочитанной
Шрифт:Меньше АаБольше Аа

– Aż do samej Jedlnej! – wrzasnąłem głośno, jakbym tą odległą metą miał się zemścić… na… kimże… no na wrogu… na swej może własnej niezaradności, żyłce literackiej czy złej pogodzie, co mi zniszczyła trzewiki.

Tak. Przybywa dalszy rozdział powieści, przemknęło mi przez myśl.

Machnięciem ręki odegnałem precz szatana literackiego i natychmiast dumny z siebie i z tego też, że mam swego własnego, własnego szatana do odpędzania, powlokłem się po rzadkim błocie ku widnym na zachodzie górom.

*

– Cóż u licha! Gadasz czy nie?

Tupnąłem z pasją. Ale to nie zmieniło wcale sytuacji. Głupawy ogrodniczek dalej śmiał się rechotliwie, nie wypuszczając fajki z ust, ani doniczki z dłoni.

– Przybywa dalsza karta powieści! – ryknął mi w ucho mój rodzony szatan literacki.

Ale teraz już nie bałem się tej myśli… Nonsens! Nonsens! Nie odganiałem wcale szatana, usunąłem się nawet na bok, by mu zrobić miejsce na ławce kamiennej, gdziem siedział.

Oni w lesie i nie wrócą wnet, bo jak na złość wypogodziło się! (teraz, gdy moje trzewiki na nic)…

Nudy… kto by w takiej sytuacji odpędził interesującego szatana literackiego, niech pierwszy rzuci na mnie kamieniem.

Więc mu przyzwoliłem snuć przykry wątek powieści… czekałem… minutę… dwie… daremnie.

Tak, to jakiś naprawdę literacki szatan, pomyślałem, jest dziwaczny, kapryśny, całkiem współczesny… całkiem…

Rozległo się szczekanie, gdzieś od strony gościńca.

– Pamfil na tu! Poczciwy pies szuka mnie! To jedyna żywa i mądra istota, jaką spotykam od paru godzin… Na tu!…

Z krzaków wybiegł pies łaciaty. Stanął, podniósł przednią łapę i patrzył.

– Na tu, głupi Pamfil! – krzyknąłem.

Szczeknął, przypadł do ziemi, ale nie przyszedł do nogi.

Zmyliło go widać jasne, zmoczone moje ubranie niedzielne. Ale po chwili już łasił się po staremu i podskakiwał do kawałków cukru, ocalałych w kieszeniach od spodni. Nosiłem je stale dla psów i koni.

Jakoś wszystko od razu z pojawieniem się tego psa nabrało innych barw. Ten „fakt” uczynił rzeczy otaczające zwyczajnymi, codziennymi… Znikł gdzieś literacki szatan, natomiast pojawił się głód.

– Psiakość! A tom się musiał spóźnić! Nie mam zegarka… prawda, pożyczył go sobie dziś Józek szelma, żeby zaimponować damie swego serca…

– Musieli wszyscy od dawna wrócić… Wujek będzie znowu po swojemu drwił… Kochany… drogi… o drwij… drwij!… A ona bronić… dobra… moja… brońże, broń mnie…

O jakże się naraz zrobiło dobrze! To bliskość domu… i ten poseł… Ten żywy fakt…

Prawda! Jest gazeta! Sam po drodze wziąłem z poczty. Doskonale! A teraz marsz w drogę! Pamfil! na tu!

Czytałem, idąc szybko. Ach, czyż mi trzeba aż oczu, by znaleźć tę drogę, tę moją własną… Zaczytałem się. Jakieś były awantury w parlamencie, głupkowate, a ciekawe ze względu na znane osobistości.

Купите 3 книги одновременно и выберите четвёртую в подарок!

Чтобы воспользоваться акцией, добавьте нужные книги в корзину. Сделать это можно на странице каждой книги, либо в общем списке:

  1. Нажмите на многоточие
    рядом с книгой
  2. Выберите пункт
    «Добавить в корзину»