Бесплатно

Zamknięte

Текст
0
Отзывы
iOSAndroidWindows Phone
Куда отправить ссылку на приложение?
Не закрывайте это окно, пока не введёте код в мобильном устройстве
ПовторитьСсылка отправлена
Отметить прочитанной
Шрифт:Меньше АаБольше Аа
*

– Co to? – drgnąłem nerwowo.

– Przy tamtym domu – mówi Drucha, a ręką w powietrzu kreśli przy tym jakieś kontury – przy tamtym domu staniesz. Albo nie, tu… Prr! To zwraca uwagę…

Wysiadł. Zbierał rozrzucone pod nogami rodzeństwa notatki.

– Można do was zajrzeć? – spytałem.

– Można. Dziś mój dzień. Ale idź naokoło. Idzie o dobry przykład.

Mańka patrzy nań z niepokojem.

– Odrywasz się od pnia. Widzę to… Odchodzisz! Może daleko… strzeż się!

– Prorokini jakaś! – odrzucił jej – Na razie idę pożyczyć książek1.

– Nie – upierała się – ty odchodzisz… ja widzę cię co dnia dalej.

Westchnął.

– Dziecko. Może nim minie chwila i ty się przeprawisz na swój własny brzeg.

Zamyśliła się.

– No, dość kiepskich imitacji Apokalipsy – rzucił żartem. – Pa!

Znikł w zaułku ciasnej uliczki miasteczka.

– Te smarkacze, pewnie zapomną o mszy. Zapomniałam im powiedzieć, by poszli bodaj na chwilę do kościółka w Jedlnej. Szkoda, ciotce to zrobi przykrość.

– Czy sądzisz, że im to dobrze robi takie udawanie?

– Niech udają. Może się zjawić dnia pewnego potrzeba…

– Albo rutyna.

Nie odpowiedziała nic, jak zwykle natrafiwszy na opór.

Wózek podskakiwał po haniebnym bruku. Błoto pryskało wysoko. Mańka otulała się skórzanym fartuchem, jak mogła.

Ochoczo dość i z niejaką fantazją wpakowaliśmy się do okropnej, cuchnącej sieni zajezdnej. Przeciąg tu był nie do zniesienia, więc skróciwszy do ostatecznych granic powitania ze Szlomą, wyszedłem na rynek z Mańką.

Różnymi mienił się barwami, bo słońce świeciło jasno.

Tłumy były gęste, zwłaszcza w wąskim przesmyku wiodącym do drzwi kościelnych.

– Popatrz no tam! – wykrzyknęła Mańka.

– Przez tłum przeciskała się zakonnica w czarno-brązowym habicie.

– To i cóż! – odparłem. – Jakaś felicjanka. Pewnie ze szpitala.

– To Wanda… Pamiętasz Wandę… ma już kwef…. to dziwne spotkanie. Chodź, przedstawię cię, przypomnę raczej. Chcesz?

– Nie! Idź sama. Spotkamy się przy wyjściu. Wówczas mnie przedstawisz.

Skinęła mi głową i znikła w cieniu kamiennej bramy.

*

– Jak to? Już po nabożeństwie? – spytałem dziadka kościelnego zamiatającego podłogę.

– Ma się wi… – i zamiatał dalej. Dziwnie niegrzeczny, pomyślałem sobie. Pewnie mu Mańka zapomniała dać jałmużnę.

Ale i potem dziad nie okazał się łaskawszym.

Mamrotał coś. Raz nachylił i podniósł wielką, kraciastą chłopską chustkę.

Wyszedłem. Miasto nie wrzało zwykłym niedzielnym ruchem, niebo oblazły teraz ciężkie, z trudem dźwigające swoje brzemiona chmury. Ludzie się spiesznie rozjeżdżali.

W zajeździe nie było Szlomy, tylko jakiś młody Żydek, trochę do niego podobny.

A i Wawrzon widno jeszcze od kowala nie wrócił. W mrocznej sieni jakieś konie chłopskie chrupały siano, pojazdów w stłoczeniu i ciemni wcale widać nie było.

Wreszcie chętnie zobaczyłbym tę Wandę, pomyślałem… Tylko gdzie one poszły?

1idę pożyczyć książek – dziś popr.: idę pożyczyć książki. [przypis edytorski]

Другие книги автора

Купите 3 книги одновременно и выберите четвёртую в подарок!

Чтобы воспользоваться акцией, добавьте нужные книги в корзину. Сделать это можно на странице каждой книги, либо в общем списке:

  1. Нажмите на многоточие
    рядом с книгой
  2. Выберите пункт
    «Добавить в корзину»