Бесплатно

Wigilia

Текст
iOSAndroidWindows Phone
Куда отправить ссылку на приложение?
Не закрывайте это окно, пока не введёте код в мобильном устройстве
ПовторитьСсылка отправлена
Отметить прочитанной
Шрифт:Меньше АаБольше Аа

– A kraść to dobrze?

*
 
„O Halino! o jedyna
Dziewczyno moja…
To wina twoja…
Ach, tylko twoja!”
 

Tak śpiewał, najosobliwszym tenorem, ktoś chodzący po pokoju w sposób, który wskazywał wielką alterację28 wewnętrzną.

Jak wyglądał śpiewak – nie wiem, ponieważ oboje z Wigilią staliśmy w małej i doskonale ciemnej komórce, należącej do obszerniejszego lokalu, w którym zapach wody kolońskiej, kamfory, paczuli29, asafedy30 z mnóstwem innych, a nie mniej przejmujących walczył o lepsze.

Gdym się namyślał nad sposobem rozwiązania nowej zagadki, Wigilia trzykrotnie zapukała we drzwi. Za chwilę potem ujrzałem jakąś ufryzowaną głowę, pachnącą migdałowym olejkiem, dalej karminowe usta, pachnące różaną maścią, skrzydlaty krawacik, pachnący millefleur'em31. Żwawy właściciel tych wszystkich osobliwości, nie patrząc nawet na nas, odskoczył jak kangur do drugich drzwi, które wiodły do sieni.

– Aaa… anielska panna Maria! – wykrzyknęła nagle ufryzowana głowa. – I dokąd w porze tak spóźnionej?

– Dobry wieczór panu! Idę aż na Nowe Miasto.

– Jak to, samotna? pozbawiona czujnego oka przyjaźni?…

– Kiedy nie mam z kim… Chi! chi! chi!

– Szydzisz pani, wszakże ja jestem! – zawołał miły młodzieniec, ciągnąc pannę do swego wonnego przybytku. Najwyżej za pięć… co mówię? za minutę, wróci Ferdzio, zastąpi mnie w pełnieniu moich obowiązków, a wtedy…

– Albo to prawda, że on tak prędko wróci? Chi! chi! chi!

– Na popioły matki mojej, tak prawda! A wreszcie choćby się nawet i opóźnił trochę…

– O, to by było bardzo źle!

– Owszem, to było by bardzo dobrze, bardzo wzniośle, panno Mario, ponieważ zyskałbym sposobność wypowiedzenia pani tego, co jak kamień Syzyfa ugniata mi serce.

– I i i… ja nie rozumiem, co pan mówi.

– Nie rozumiesz pani?… O gorzka ironio najwyrafinowańszego okrucieństwa kobiecej tkliwości! Jak to, więc nie rozumiesz pani tego, że cię ubóstwiam, że całą wieczność pragnąłbym rozkoszować się eolskim dźwiękiem twego głosu, że każdej chwili pragnąłbym pić czar…

Dyń!… dyń!.. dyń!… – odezwał się dzwonek.

– Ktoś dzwoni, niech pan idzie otworzyć!

– Przekleństwo! szatani!… o jakże niemiłosierny…

Dyń!… dyń!… dyń!…

Usłyszeliśmy łoskot kroków, potem chrzęst drzwi otwieranych.

– Czego chcesz, kobieto?!

– Tego… ot: nafty za dziesiątkę.

– Idź precz, tu nie ma nafty!

– Ale bo…

– Precz! precz!…

Stukot rygli, stąpanie, ciąg dalszy.

– Że każdej chwili pragnąłbym pić czar niebiańskiego nektaru twoich ust…

– Co mi tam pan głowę zawraca!… wolałby mi pan dać słoik pomady topolowej…

– Dam, dam!… Twoich ust, przez które Kupido32 ciska palące pociski.

– Ale ja chcę porcelanowy słoik.

– Dam porcelanowy… Palące pociski trującej miłości…

– Ale taki z drewnianą nakrywką…

– Z drewnianą, z drewnianą!… Miłości, co w jeden wieniec splata…

Dyń! dyń!…

– O losie, coś mnie tu, jak Prometeusza przykuł! Kto tam?

Otwieranie drzwi.

– Ja proszę pana omyliłam się, bo to nie nafty, ino oleju rycynowego…

– Dość już!… dość! gdzie są pieniądze?

– A oto są! Pani mnie tak wybeształa…

– Dość już!… milcz!…

Słychać otwieranie szaf, stawianie drobnych przedmiotów, wreszcie hałas rygli i powrót.

– A moja pomada, panie? – zaczyna młoda osoba.

– W tej chwili!… Palące pociski trującej miłości, miłości, co w jeden wieniec splata ciernie z kwiatami…

Dyń! dyń! dyń!…

– O męczarnio! o tortury! – woła młodzieniec, biegnąc i otwierając drzwi.

– Rumianku rzymskiego, tylko prędko!

– Milcz! co mi tu będziesz rozkazywał?

– Niech no pan dużo nie gada, tylko rumianek daje, bo dziecko chore.

– Dosyć! Nie dam ci, jeżeli mi się nie podoba.

– Jak pan nie da, to ja stójkowego33 zawołam. Widzisz go!

– Masz! idź precz, nędzniku!

Drzwi znowu zamknięte.

– Więc cóż pani?… więc cóż ty, Mario, na to? – pyta ufryzowana głowa, bardzo pośpiesznie wracając.

– Niech mi pan da pomady topolowej.

– Dam! ależ moje wyznanie?

– To się na nic nie zdało; pan nic nie masz…

– Mario, tylko się zgódź, a będę miał skarby całego świata! Jak skończę praktykę, opuścimy ten zmaterializowany gród, pofruniemy gdzieś w zapadły kątek prowincjonalny, tam na własną rękę otworzę interes…

Dyń! dyń! dyń!

– O Ferdziu! Ferdziu! przeklęty! i dlaczegóż nie przychodzisz uwolnić mnie z tych dantejskich oków? – lamentuje młodzian biegnąc znowu do drzwi.

W tej chwili ktoś do naszej komórki puka; dziewczę otwiera drzwi i mówi półgłosem:

– Zaraz, Ferdziu, zaraz!… Widzisz, muszę zaczekać, bo nie mam pomady na jutro.

– Pal go diabli! ja ci dam, ile zechcesz, tylko mnie nie nudź.

– W tej chwili.

– Otworzę interes – mówi wracając, melancholiczny młodzian – a wówczas, na łonie boskiej przyrody…

– Pomady, panie… pomady! – woła tupiąc nóżką aniołek.

– Pozwól, najdroższa!… Na łonie boskiej przyrody, z dala od złowróżbnych…

– Pomady! pomady!

– Z dala od złowróżbnych spojrzeń zawistnych szczęściu…

Dyń!… dyń!… dyń!…

– O nieba! – woła nieszczęśliwy kochanek biegnąc kłusem.

– Czego ty chcesz, łotrze?

– Pro… pro… szę… pp… phana…

– Czego?… gadaj, bo cię rozedrę!…

– Pr… pr… pro…

Drzwi od komórki uchylają się.

– Maniu, bo odejdę! – mówi gniewny głos z sieni.

– Kto tam? – woła kochanek… – Panno Mario!.. gdzie ona?… Boże! o cieniu mej matki, jeszcze mi aptekę ten łotr okradnie. Czego chcesz, wysłańcze piekieł?…

– Pro… pro… proszę pana – n…

– Czego? gadaj, bo cię zamorduję!

– O ho… ho… ppo…

– Nie rozumiem?

– O… po… ho… delhetidok!

– Opodeldoku?… W tym kryje się jakaś piekielna intryga… Gdzie są pieniądze? Kto cię tu przysłał poczwaro?

– Tten pan co… hh… hbrram… hh… bramie…

– Aaa… to on!…

Wybiega do bramy staje na schodkach i krzyczy do osób, pośpiesznie siadających na sanki.

28alteracja (daw.) – niepokój, wzburzenie. [przypis edytorski]
29paczula – roślina stosowana do wyrobu perfum. [przypis edytorski]
30asafeda – prawdop. asafetyda, przyprawa hinduska o nieprzyjemnym, intensywnym zapachu. [przypis edytorski]
31millefleur (fr.) – tysiąc kwiatów. [przypis edytorski]
32Kupido (mit. rzym.) – bóg miłości, przedstawiany jako dziecko z łukiem. [przypis edytorski]
33stójkowy (daw.) – policjant. [przypis edytorski]

Другие книги автора

Купите 3 книги одновременно и выберите четвёртую в подарок!

Чтобы воспользоваться акцией, добавьте нужные книги в корзину. Сделать это можно на странице каждой книги, либо в общем списке:

  1. Нажмите на многоточие
    рядом с книгой
  2. Выберите пункт
    «Добавить в корзину»