Читать книгу: «Maria. Powieść ukraińska», страница 3

Шрифт:

VII

 
Jest trosków243 – kolców – bólów – niemało w tym życiu;
I więcej, niż na jawie, płynie łez w ukryciu:
A kto się hucznym śmiechem wśrzód jęków odzywa,
Jak szalony w szpitalu – szczęsnym się nazywa244.
Lecz gdy umysł, szlachetnej uległszy ponęcie245,
Z gruzów najdroższych uczuć wznosząc przedsięwzięcie,
Brnie w zdradliwej ufności, a za każdym krokiem
Podkopanych przepaści otoczon widokiem —
Gdy ptak z karmem pisklęcia trzepocze swe skrzydła,
Widzi chłopię z pałeczką, a na szponach sidła —
Gdy sroższej od najsroższych wpatrując się męce,
Sama nawet Odwaga załamuje ręce,
A z tysiąca blizn czarnych, co jej w sercu cięży,
Gniazdo syczących na świat wylęga się węży —
Gdy Złość w swoim szaleństwie zrobiła zabawę,
Wydrzeć życie w kaduku, ale pierwej sławę,
I nie tylko Obecność246 tarza się w ohydzie,
Przyszłość jeszcze otruta, rozczochrana idzie,
Komu? anielskiej duszy, co za to przeklęta,
Że cukrem przyjmowała drapieżne zwierzęta —
Gdy każdy dobry przymiot w gorszki żal się zmienia —
Większe to niźli ziemskie, piekielne cierpienia!
Czy te, lub inne jeszcze dotkliwsze katusze247,
Zlały swój wrzący ukrop na młodzieńca duszę,
Ci, co za nim rzędami w śklniącej gonią fali,
Na smutek swego wodza niewiele zważali.
Każdy myślał – i chociaż różnica w sposobie,
W tym przecież podobieństwo – że każdy o sobie;
A jednak każdy gotów z wzniesionym żelazem
Rzucić się w ciennik Śmierci248 – za jednym rozkazem.
Szli – w milczeniu – w porządku – konie koniom w tropy
Krzyżujących nóg stawiać migające stopy —
Kędy ich długim sznurem, wedle swojej chęci,
Po odludnych manowcach młody Wacław kręci;
Przez niezmierzone niwy – tam gdzie już równina
Zda się kończyć, i znów się w płasczyznę zagina,
Dochodząc – naprzeciwko jasnego obłoku,
Jak Rycerze powietrzni wydali się oku.
 

VIII

 
Lecz cóż widać na wzgórku? Z bliskiego rozdołu
Kłęby dymu z iskrami buchają pospołu,
Wiją olbrzymie słupy, co zgięte u góry,
W ciężkie – czarne – skrwawione – rozchodzą się chmury.
Lecz cóż słychać na wzgórku? W przyległej nizinie
Płacz, jęki, krzyk rozpaczy w słomianej dziedzinie249,
Co biorąc serce w kręgi przeraźliwym brzmieniem,
Nawet pierś w stal oprawną podnoszą – westchnieniem.
«Baczność! – do broni wiara! – chorągiew rozwinąć —
Tatarzy wieś rabują – zwyciężyć lub zginąć!»
I nagle jak wodoskok250, rycerze zajadli
Z błyszczącym szumem z góry na dolinę wpadli.
Tak pożar z rąk łupieżców wieś całą ochłonął251,
Gdy lud zlękły, bezbronny, w krwi i łzach utonął;
Lecz nie czas koić boleść, ni mienie ratować,
Lub pojedynczo z wrogiem o zdobycz harcować,
Bo już – przez swoje czaty ich Han ostrzeżony
Zebrał znaczniejsze ordy w taniec ulubiony;
Tam – za wsią stoją – całe zakrywają pole —
Bór w lewo – strumień w prawo – a oni w półkole252.
Widzi ich dobrze Wacław; ale razem zważa,
Że napad uchybiony253 na zgubę naraża.
Jak się cofnąć przez ogień? Ej! któż zdoła minąć,
Co mu niebo przeznaczy – zwyciężyć czy zginąć?
«Czyja wola, to za mną» – rzekł, i spiął rumaka,
Co nim się rzucił w pożar, zżyma się i wskaka254
(Mniej ów, niźli Graf Wacław, odważny i dziki).
Jakżeby wodza polskie odstąpiły szyki?
To i oni w płomienie – wśrzód blasku pożogi,
Przez głownie i zarzewia, szukają swej drogi.
Już za wsią – i wraz szybko, sfornie, lekko, śmiało,
Rozwinęło się wojsko; i w linii ostało.
Zagrzmiały wszystkie trąby jednym strasznym dźwiękiem —
Porwały się kopyta z jednym głośnym brzękiem,
A prychające konie i schylone ciała
Jednym pędem uniosła i Zemsta, i Chwała.
 

IX

 
Dzielne było natarcie: tatarskie szwadrony,
Ich księżyce, bunczuki z końskimi ogony255,
Ich futra wywrócone, ogromne ich łuki,
Płeć śniada, wąsy zwisłe a czarne jak kruki,
Ich nasępione rysy, przymrużone oczy,
W których śnie srogość zwierząt z ludzką się jednoczy
Cały ten widok wreszcie, w dzikość okazały —
Pożar – stepy wokoło – świszczące już strzały —
Żadnego, albo raczej jak z bodźców odzienie256,
Takie na czuciach polskich zrobiły wrażenie.
Pędem burzy lecieli; lecz nim przyszło z bliska
Ludziom ostrza się dotknąć, koniom – pyskiem pyska,
Gdy w półobręcz wpadali – wsławionym prawidłem
Skrzydło Tatarskie z tyłu zbiegało się z skrzydłem:
«Alla hu!» – wrzasły hordy i tysiączne roty
Na opasanych – strute wypuściły groty.
«Hura!» – krzyknęła wiara i lotem sokoła
Chmurę strzał przeszywała – w śrzodku tego koła.
Dochodzą, już dochodzą – zbitym w rzędy tłumem —
Lasem dzid najeżonych – z hukiem, z trzaskiem, z szumem;
Szczęk, krzyk, jęk, łoskot, wrzawa, powstał kurz, a ściana
Przebitych Bisurmanów wali się złamana.
Tratują ludzi konie; koncyrze257, kopije
Kolą pod kopytami niewiernych jak żmije.
Zapał głowy ogarnął; stal błyska; krew broczy;
Śmierć trudzi się, zdmuchując wywrócone oczy!
Wszystko to chwilę trwało – bo z boków i w tyle
Barbarzyńcy nastają w niezliczonej sile.
Czas ginąć hufcom polskim; młody wódz je zbiera —
Zachęca ich – szykuje – obraca – naciera258
Dopiero mieszanina – każdy obskoczony,
Wirem męstwa na wszystkie wywija się strony,
Rąbie, sili, morduje z nieprzebraną zgrają,
Jeden dziesięciu zwalczył, krocie nań wpadają,
Stek zawziętego mnóstwa, okropne ich wrzaski,
Tuman zewsząd, a mieczów latających blaski!
 

X

 
W natłoku wrogów, co go od swoich oddziela,
Sam – bez wsparcia – nadziei – świadka – przyjaciela —
Walczył ponury Wacław; i walczył już o to,
Żeby życia, co cięży, nie oddać z sromotą259,
Śmierć miotał śmierci pragnąc – oh! bo w serca głębi
Pisk taki jak gołębia pod dziobem jastrzębi,
Harmonią jego myśli260; lecz czy to z zdziwienia,
Czy z strachu, czy też skutkiem dzielnego ramienia,
Ściskająca go w węzeł niezliczona tłuszcza
Coraz to w większą przestrzeń przed nim się rozpuszcza;
Widzą – poznają wodza – i każdy koleją
Rzuci się, zmiesza, zginie – zwyciężyć nie śmieją.
I gdy błękitnym okiem rozpoznał młodzieniec
Cofający się przed nim nieprzyjaciół wieniec,
Smutku tylko doświadczył z tej dziwnej korzyści —
Że już jego przeczucie na nim się nie ziści261.
Czemuż choć jednej strzały nie mieli w kołczanie,
Coby jadem jaszczurki utkwiła się w ranie262?
Żal mu, że już uchodzą – życia się obawia —
Goni ich srogie dusze – piersi im nastawia!
Zaraz, zaraz – otyły, brunatno-czerwony
Han tatarski tam wpada, wściekłością spieniony;
Postrzegł, że jego hordy jakaś moc zwycięża,
Postrzega – że to męstwo samotnego męża263;
Targa kłaczystą brodę264 – z rozpaczy w ohydzie,
Gębę krzykiem rozdziawia: o! zgrozo! o! wstydzie!
Na jednego tysiące z zmarszczoną powieką
Miecze wznoszą – już lecą – rozsieką! rozsieką265!
 

XI

 
Jakież to grały trąby za przyległym lasem?
Jakież to świeże hufy czwałują z hałasem?
Jakiż to nowy rycerz, krzyżowym zamachem,
Drogę sobie toruje śmiercią i przestrachem?
Koń ledwo ziemi tyka; włosy rzadkie, siwe,
Wiatr z światłem rozwijają jak komety grzywę;
A w pływających ruchach, w wydatnej postawie,
Szparko bieżący pośpiech o szybkość w obawie266,
Jak lwica, opuściwszy swoje lwiątko, skoczy
Zajadłym męstwem, gdy je wpośrzód ludzi zoczy —
Jak matka, o wygnańcu straciwszy nadzieję,
Gdy ujrzy swoje dziecie, w radości topnieje —
Z takim zmieszanym czuciem i matki, i lwicy,
Z kordem świecącym w ręku, lotem błyskawicy,
Zdziwionym, zlękłym oczom, gdyby jakiej mary,
Obok swojego zięcia Miecznik stanął stary.
Jego hufce tuż za nim; jego przywitanie
Tobie należy najprzód, napuszony Hanie267!
Lecą obces268 na siebie – Polacy, Tatarzy,
W bezczynnym zachwyceniu269 patrzą, co się zdarzy
Jakiś czas Miecznik zmudził270; uderzy – odskoczy
I znowu w całym pędzie przeciwnika tłoczy;
Aż wybrawszy swą porę, w odwet, silnym razem
W kark niewierny święconym utopił żelazem271.
Spada dzielnym zamachem odmieciona głowa,
Drga oczami, bełkoce niepojęte słowa,
Toczy się, ziewa, blednie i gaśnie – z tułupa272,
Co siedzi niewzruszony, krew do góry chlupa!
Powstał krzyk przeraźliwy; pierszchają – koń Hana
Ucieka między hordy z trupem swego pana.
Strach przejął barbarzyńców; grzmią trąby – rzeź grają —
Nowi rycerze gonią – dawni się zbiegają —
Trzask, iskry – świst z połyskiem – huk – wrzask – jęki – rżenie —
A zapylona Sława upięknia zniszczenie.
 

XII

 
Krótko już trwała walka273 – wielu oręż składa,
Więcej legło, płochliwych straż tylna dopada274:
Na stratowanej ziemi płyną krwi potoki —
Leżą polskie, kozackie i tatarskie zwłoki;
Jak który upadł, tak mu zostać już niewola,
Dusze k’niebu, ich konie rozbiegły się w pola,
Opodal od nich w kurzu kołpaki, turbany275,
Tylko miecz wierny przy nich, posoką zbryzgany.
O ty, co twój byt zawisł od współbraci męstwa,
Pójdź słyszeć radość wojny i krzyki zwycięstwa!
Zobacz, jak wpośrzód trupów, co już robak wierci276,
Wąsate twarze sobie winszują ich śmierci
I nasępione czoła rozwidniają śmiechem,
Co w swym hucznym odgłosie jakby gromu echem!
Chodź – nie drzyj; stanąć przy nich każdemu zaszczytnie277
Krwią wrogów zlana śmiałość tak bujnie w nich kwitnie.
A jeśli w tobie budzi – życia poświęcenie
Za kraj swój, za swych ziomków – tylko strachu drzenie;
Jeślibyś wszystko za nich nie oddał w potrzebie:
Opatrz się dobrze wewnątrz – to zlękniesz się siebie278
Chodź – do stalowych piersi twój kaftan wełniany279
Przyciśnij z wdzięcznym sercem – i całuj ich rany!
 

XIII

 
Był wzgórek z brzegu lasu, zielenił swe czoło
I zapach macierzanki rozsyłał wokoło;
Na nim schylone brzozy, w swej białej odzieży,
Płakały, gdy warkocze wietrzyk pieścił świeży,
Jak Cienie dawnych dziewic przy kościach rycerzy.
Tam, pod ich snem mroczące, balsamiczne wieńce,
Ściągnęli na spoczynek zwycięzcy i jeńce;
Bo w życiu choć ta jedność – że rozkosz z cierpieniem280,
Trud, nuda, wstyd i sława, kończą się – znużeniem.
Z przodu – gasnący pożar jeszcze czasem ciska
Nagłym, śmiertelnym blaskiem na plac bojowiska;
Z tyłu – słońce, już wówczas schowane za borem,
Palącego się lasu dziwiło pozorem.
Szarzały wszystkie farby – kruki gromadami
Zlatywały się, krążąc, wrzeszcząc nad trupami —
Czaty porozstawiane – przy ogniskach wrzawa
Migających się ludzi – w końskich zębach trawa
Jak chrzęst odległych zbroi – a jak orzeł biały,
Siwy, stary Pan Miecznik, ale pełen chwały,
Chłodząc odkrytą głowę, pod brzozą tam siedział281,
I ponuremu zięciu te słowa powiedział282:
«Synu! – bo kiedyś z sercem połączon tak blisko
I masz w nim miejsce syna, miejże i nazwisko! —
Dziś jakby wszystko wite na szczęśliwej nici:
Nasz Wacław powrócony – Tatarzy pobici —
Spokojna Ukraina, bogdaj na czas długi —
Fortuny to szczodroty nad moje zasługi.
Lecz kiedy dusza, zda się, dzierży, czego żąda,
Coś Wasze na zwycięzcę smutnie mi wygląda?
Patrz no, jakże ci pięknie księżyc oto wschodzi —
Zadość sławie, i sercu sfolgować się godzi283;
Siadaj na koń, śpiesz wesół, kędy szczera żona
I wierna wam drużyna, przyjmieć284 utęskniona285:
Ja tu objażdżki286 dojrzę – a jutro ze świtem
Brzęknę wam na dobry dzień witanym kopytem287.
Siadaj – twój dzielny rumak prędko cię dostawi;
Bądź zdrów! niech ci Bóg zawsze jak ja błogosławi!»
 

XIV

 
Powstał z pośpiechem Wacław i dawnym zwyczajem
Uściskał starą rękę – co jemu nawzajem
Szorstkie, silne, lecz szczere oddała ściśnienie;
I już bystry koń z jezdcem288 przesadza drzew cienie —
A stary Miecznik wziął się do zwykłych pacierzy —
O! jak ślicznie przez pole młody Wacław bieży!
Srebrny pobłysk na włosach, na piórach, a w zbroi
Twarz ogromna księżyca malutka się dwoi.
O! jak ślicznie, wśrzód ciszy w naturze rozlanej,
Lecieć z stęsknionym sercem do swojej kochanej!
I każdy przedmiot witać z przychylną pamięcią;
I wszystkie je wyścigać nieścignioną chęcią289.
Wtedy to słodkie tony, brzmiące przerywanie290,
Śpiew słowika, szmer wody i żab skrzekotanie
W dzikiej, tęsknej, i żywej, i tkliwej muzyce,
Mówią ocknionym czuciom swoje tajemnice;
Wtedy to luby zapach, co z kwiatów ulata,
Lekkim tchnieniem rozkoszy mgłę trosków odmiata
I dusza rozjaśniona291, jakby ujście miała
W niebiosa swego tworcy, z kajdan swego ciała.
Wtedy matką Natura – wszystko z człekiem dzieli;
I wszystko się uśmiecha, i wszystko weseli;
Wtedy w schowanej szabli uraz zapomnienie,
W pysznym spojrzeniu – dobroć, w ustach – przebaczenie.
I tak to leciał Wacław – błogi, gdyby nagle292
Piorun rozdarł w tej chwili jego życia żagle,
Boby nim wicher świata miotać nie był w sile,
Chybaby szumiał wściekły po zimnej mogile.
I tak to mijał stepy – lecz świetne marzenie,
Co nim ćmi dzieci ziemi szczęścia upojenie,
Oh! zbyt krótkie! jak widmo wstaje Przypomnienie;
I budzi martwą przeszłość, i w wonne kotary
Szepczą droszcz293 i niepokój zgromadzone mary.
«Tak ją mdłą, słabą widział; a wszak bez obrony
Więdnie pieszczotny powój – a wszak bez osłony
Nie trwa tu słodki owoc – i cóż? ledwo wrócił,
Ujrzał swój raj stracony i zaraz porzucił!
Dlaczego? dla czczej sławy, której blask nie waży
Jednego uśmiechnienia ukochanej twarzy.
Gdybyż przynajmniej w los swój wierzyć miał powody;
Lecz ledwo burza przeszła, już pewny pogody,
Niepomny, jak to gorszko czas zgryzotą liczyć294,
Płochy, wydarł się szczęściu, co mógł odziedziczyć295».
Ah! dalej, prędzej! Lekko przez chwasty i rowy
Sunie koń wyciągnięty – a brzękiem podkowy,
Hukiem pędu, błyszczącą postacią rycerza,
Ocknionego wieśniaka pierwszą myśl uderza;
«Ha! ha!» – nim otarł oczy i serca mógł dowieść296,
Znikł rycerz i zostawił o upiorach powieść.
I tak to leciał Wacław – szczęśliw, trwożny razem,
Śliczny, straszny – był wiernym śmiertelnych obrazem.
 

XV

 
Do wrót wreszcie koń doparł swe piersi spienione;
I zarżał – nozdrza chłodząc, to w tę, to w tę stronę:
Lecz chociaż księżyc jasny, nie widać nikogo;
Ni giermek do strzemienia szybką skoczył nogą.
«Musi być bardzo późno – niech śpią – trosk nie czując».
Tak myślał młody Wacław, konia przywiązując;
I z tą żywą pociechą, w której serce tonie,
Kiedy już bić ma wkrótce przy kochanym łonie,
I z tym świetnym wejrzeniem, gdzie kona obawa297,
Jednym radości skokiem – u drzwi domu stawa:
Ah! ileż wdzięków, pieszczot jemu się obudzi!
Chwila jeszcze, a będzie szczęśliwszym od ludzi,
Od Aniołów! – zastukał – raz – drugi – i trzeci298
Trzy razy czujne echo z odpowiedzią leci,
I milczy – to jedyny znak ruchu lub życia,
Który tam, drzymiąc, czekał rycerza przybycia;
Ni chodu śpiesznych kroków, zgiełku w nagłej mowie,
Ni światła – w ciemnej – cichej – zamkniętej budowie.
Oh! jakże sen ich twardy! Niecierpliwość radzi,
Że szabla jednym cięciem przez próg przeprowadzi —
Lecz tę gwałtowną radę musiał on odrzucić;
Wnosić jej niespokojność, żeby swoją skrócić?
Raczej niech w jego piersiach burz kończy się droga,
Byleby nigdy do niej nie doszła ich trwoga!
Jeszcze stukał – lecz słabiej – bo już w serca niebie299
Rosło anielskie czucie, zapomnienie siebie;
I wolnym odszedł krokiem – nieraz wpośrzód ciszy
Zatrzymując się nagle – czy kogo nie słyszy?
Spojrzał na księżyc w pełni – co jego postawę
W czarnych, olbrzymich kształtach, obalał na trawę —
Jak słodko i spokojnie bieg swój jasny toczy!
Ah! bo na swoje słońce ma zwrócone oczy!
Uchylił rycerz głowę; widzieć mu się marzy
Jakby szyderski uśmiech w tej pyzatej twarzy.
I tak dumając smutnie, lub nie myśląc wcale,
W odmęcie sprzecznych uczuć, gdzie trwogi i żale,
Miłość, wspomnienia, szczęście, wszystko w zawieszeniu300,
Błąkał się koło domu śpiącego w milczeniu —
Co cichy, głuchy, martwy i skarb drogi mieści,
Jak te zaklęte zamki arabskich powieści.
Lecz cóż to? Już w zupełnej nadziei utracie,
Postrzega ruch nareszcie – w sypialnej komnacie
Widzi otwarte okno – i lekka zasłona,
Co tam nocnym tułaczom na straż rozwieszona301,
Z nieśmiałego wietrzyka płochliwie urąga,
Wypycha go z pokoju i znowu go wciąga.
O! jaki luby ogień zbiegł rycerza żyły!
A wszystkie blaski szczęścia do lic pośpieszyły;
Jak tu szalonym myślom stawić się oporem?
Trzeba być cnót najczystszych lub kamieni wzorem;
Nie był jednym ni drugim – umiał walczyć w boju —
Kochać – być wiernym – wdzięcznym – już Wacław w pokoju.
 

XVI

 
Na nierozsłanym łożu, w żałobnej odzieży302,
Rozciągnięta niewiasta uśpiona tam leży;
Ale jej snu twardego Wygoda nie pieści;
I jakby nagłą przerwą gwałtownych boleści303,
Jeszcze w jej sinej twarzy cierpienie zostało,
Choć spokojne, bez ruchu, wyprężone ciało;
I długie jej warkocze spadały w nieładzie,
Nie w takim, w jaki Miłość śpiące wdzięki kładzie;
I smutnie się nadęła, wysileniem tłusta304
Jakby się skarżyć chciała, tylko że jej usta
Ścięte silniejszą władzą; a promień księżyca,
Co tę posępną postać migając oświéca,
Tak dziką tkliwość rzucał w przymrużone oczy,
Z jaką mizg upiorzycy, gdy kochanka zoczy305.
To młoda śliczna Maria – rycerz przed nią stoi —
Przyniósł jej ziemskie szczęście – i czegóż się boi?
To młoda śliczna Maria? oh! jakże zmieniona!
Czy już się będzie robak tulić do jej łona?
Ale niedługo Wacław stał tam w podziwieniu,
Prędko się w nim duch oparł swego ciała drżeniu;
Schyla się na jej lica, usta do ust łączy
I słodycz swego serca rozkosznie w nie sączy.
«O! moja droga Mario! ty zimna i niema —
A dla nas już jest szczęście»– echo mówi: «nie ma»306
«Mario! kochana Mario! w boju mnie widzieli —
Ojciec mię z tobą spoi» – echo mówi: «dzieli».
Znowu ją pieści – cuci – z miłością stroskaną,
Co by się pocieszyła choć westchnień zamianą;
Jej głowa nagłym rzutem na piersi mu spada
I w uderzonej zbroi jękiem odpowiada.
Krzyczał – szukał ratunku – pusty dom przebiegał —
Tylko się marny zapęd po ścianach rozlegał.
Wraca – znalazł nadzieję – może czy nie zetrze
Mroku z jej czarnych oczów otwarte powietrze?
Lecz gdy silne rycerza unosi ją ramię,
W jakież okropne ruchy jej kibić się łamie!
Nie z tą giętką lotnością, co w dół nie przyciska,
Lecz w całym opuszczeniu świeżego zwaliska307,
Zwieszone ręce, głowa, zdrętwiałe już nogi
Czynią z niej przedmiot straszny, jemu jeszcze drogi.
«Oh! wody! wody!» – wołał z przeraźliwym wrzaskiem,
Ogromne drzwi budynku wywalając z trzaskiem.
 

XVII

 
W szarej chwastów zarośli lekki ruch się zdaje —
Rozsuwają się liście, i czapka wystaje —
I głowa się podnosi – i stanęło ciało,
Co tam w cichym czekaniu ukryte siedziało,
Młodego pacholęcia, co na świat płakało. —
I wzrokiem rozczulonym patrzy się w rycerza,
Co jego zwiędłą młodość podziwieniem zmierza;
Czy strachu, czy uroku schowane tam siłą,
Nie wiem – wyszło z gęstwiny, i tak przemówiło:
«Niech rycerz drżącym sercem nie pragnie tak wody,
Bo w niej zgasnął dopiero blask ziemskiej urody;
To te obrzydłe maski, w swej zdradnej zabawie,
Śliczne łono tej Pani zatopiły w stawie,
A kto raz ludzi porzuci,
Nigdy już do nich nie wróci.
Wszyscy domowi – szlachta, panny, giermki, draby308,
Pobiegli w pogoń – drudzy, po księży i baby;
I dom teraz w cichości – lecz nim zorza znijdzie,
Mrucząc – kadząc – śpiewając – służba Śmierci przyjdzie —
A kto im raz się dostanie,
Zawsze już u nich zostanie.
Zawsze – oh! smutne brzmienie, kiedy srogim losem309
Ciężkiej straty i żalu stanie się odgłosem!
W miłości i przyjaźni, w każdej życia dobie,
Tak często powtarzane, a prawdziwe – w grobie,
Bo kto raz ludzi porzuci,
Nigdy już do nich nie wróci»
I podniosłszy na palcach swoją małą postać,
Żeby się rycerzowi do ucha mógł dostać,
Szeptał, szeptał swą powieść – a w twarzy rycerza
Czarna, czarniejsza chmura coraz się rozszerza;
I znów nagle, rozpaczą zaciemnione lica
Zapał gniewu i wzgardy jak piorun oświéca:
Aż w nim powstała wreszcie ta Ponurość dzika,
Co patrzy w jeden przedmiot – w trumnę przeciwnika,
Kruszy najświętsze węzły w ogniu swego piekła,
Gdy i w najbliższym sercu trucizny dociekła!
Aż w nim powstała wreszcie ta Chciwość szalona
Krwi – krzyku – dzwonów – płomień popsutego łona,
Co domowej niezgody rozpala pochodnię,
I w własnym swoim gnieździe – zbrodnią karze zbrodnię!
Lecz jeśli takie były najwyższe w nim męki,
Zgon najdroższego szczęścia z błogosławieństw ręki —
O! jak bezecnej Zemście, co nim słusznie miota,
Towarzyszy okropnie Rozpacz i Zgryzota!
A wszystkie razem bole, w osłupiałym oku
Łączy myśl przeraźliwa – Niezmienność Wyroku!
Mniej straszna w swym nieszczęściu, od wężów jedzona310.
Wzór najsroższych męczarni – postać Laokona.311
 

XVIII

 
I tak Wacław od razu wszystko w świecie traci312:
Szczęście, cnotę, szacunek dla ludzi, swych braci;
I już nigdy swej lubej ze snu nie obudzi,
Co mu miała zastąpić wszystkie cnoty ludzi,
Której blask, czysty, słodki anielskim promieniem
Fałsz przyjaźni – serc próżność – powłóczył złudzeniem;
I tak Wacław pozostał samotny w pustyni —
Jakże zniknienie Marii ciemną ją uczyni!
Długo on przy jej zwłokach stał w niemej żałobie,
Jakby z kamienia posąg przy kochanki grobie;
Bo zgroza srogiej złości, i widok jej skutku
Wygnały nawet z duszy rozczulenie smutku;
Tylko ten gorzki pomysł do żalu go wrócił:
«Ah! czemu ufał ludziom, czemu ją porzucił!»
I gdy w jej zbrzękłej twarzy widzieć mu się zdało,
Co tam w walkach ze Śmiercią mimo niej zmartwiało313:
Pierwszy – ostatni wyrzut – i to z tym wyrazem,
Że ich szczęście i siebie – zagubił z nią razem;
Wtedy dopiero serce odzyskało bicie —
Twarz ukrył w obie ręce – i płakał jak dziécie314!
Lecz niedługo – już serce zdradzone, pokłute315,
Zepsuło się w truciźnie przez jedną minutę;
Już duszy wprzód wyniosłej, zatknięte to godło316,
Co wygnańców swych myśli w sromotę zawiodło:
Czyż ten bujny młodzieniec już ziemi ohyda?
«Ah! pytaj raczej317 – na co dobroć się tu przyda?
Gdzie co czułe, szlachetne, tylko chwilę świeci
Gdzie zgon starych rodziców korzyścią ich dzieci
Gdzie chlubna miłość bliźnich, w udanej tkliwości,
Cieszy się ich niedolą, lub szczęścia zazdrości —
Gdzie rola wzniosłych chęci zawsze się nie uda318,
Bo w śliczny welon Cnoty stroi się Obłuda —
Gdzie tylko jedna słodycz: – w Wzajemnym zachwycie
Serc wiernych, niezgadnionych, zanurzyć swe życie319.
 
243.trosków – zob. obj. do w. 487. Zresztą Malczewski używa także formy: trosk np. trosk nie czując w II, 15. [przypis redakcyjny]
244.Jak szalony w szpitalu szczęsnym się nazywa – robi wrażenie maniaka, któremu się tak właśnie zdaje, że jest szczęśliwym, jak innemu się będzie wydawać, że jest np. królem itp. [przypis redakcyjny]
245.Lecz gdy umysł (…) piekielne cierpienia – Cały ten mocno zawiły ustęp wyszczególnia różne sytuacje, w których cierpienie ludzkie przekracza już zwykłą normę ziemską i staje się po prostu piekielnym. Jest trosk, bólów itd. mnóstwo w tym życiu, szczęście jest ułudą: to wszystko zwykła ziemska norma; z tym się człowiek jak najprędzej musi pogodzić, zrozumieć, że byt ziemski i cierpienie to jedno. Kto tego nie widzi, jest chyba ślepym albo wariatem. Lecz bywają takie cierpienia, że pogodzić się z nimi niepodobna. Tak np.: 1) gdy umysł, szlachetnej uległszy ponęcie itd.: to wyraźnie wypadek Wacława, (a także Miecznika, który uległ szlachetnej ponęcie wyprawy na Tatarów). 2) Gdy ptak itd.: tu już trudno określić, co poeta ma na myśli. Chłopię z pałeczką: pałeczka widocznie część jakiegoś przyrządu do chwytania ptaków. 3) Gdy sroższej od najsroższych itd. prawdopodobnie Wacław (Odwaga) w chwili, gdy na widok trupa żony i oznak najsroższej męki na jej twarzy (p. ustęp XVI) natychmiast poczuł w sobie „gniazdo syczących węży”, od razu stał się „ziemi ohydą”. 4) Gdy Złość itd.: tu nietrudno odgadnąć, że Złość to Wojewoda, a anielska dusza to Maria, ale co znaczy: wydrzeć życie ale pierwej sławę? Co znaczy, że „jej (Marii) Obecność tarza się w ohydzie, a Przyszłość idzie otruta”? Domyślać się znów tylko można, że Wojewoda, nim się na zbrodnię zdecydował, wprzód jeszcze, żeby uzyskać argumenty do starania się o rozwód, usiłował Marię zniesławić. Tak działał istotnie w stosunku do Gertrudy Komorowskiej Franciszek Potocki [obecność: teraźniejszość; słowa te mogą dotyczyć zarówno Marii, jak i Wacława; Red. WL]. Wydrzeć życie w kaduku: wyraz kaduk znaczył w języku dawnej palestry: „spadek bezdziedziczny i beztestamentowy”; wydrzeć w kaduku: wydrzeć bezprawnie. [przypis redakcyjny]
246.obecność – tu: teraźniejszość. [przypis edytorski]
247.Czy te, lub inne jeszcze dotkliwsze katusze – Poeta przypuszcza, że takie lub tym podobne wizje nawiedzały pod wpływem nieokreślonego przeczucia wyobraźnię Wacława. [przypis redakcyjny]
248.ciennik – u Lindego w pierwszym znaczeniu: zasłona od słońca lub świecy, w drugim: miejsce cieniste. Używa też tego wyrazu Zaleski w wierszu pt. Przechadzka poza Rzymem („Augustowskie cienniki”). [przypis redakcyjny]
249.w słomianej dziedzinie – w chatach krytych słomą. [przypis redakcyjny]
250.wodoskok – fontanna (wyraz znany Lindemu). [przypis redakcyjny]
251.ochłonąć – ogarnąć; Linde zna wyraz „ochłonąć” tylko w tym właśnie znaczeniu. [przypis redakcyjny]
252.Bór w lewo – strumień w prawo – a oni w półkole. – „Tatarzy radzi się potykają w polu równym, pułki swe wokoło zgromadziwszy szykiem zakrzywionym, który pospolicie ludzie rycerscy marsowym tańcem zowią, a na pierwszym potkaniu tak gęste strzały puszczają, jako najgęstszy grad”. Kronika Gwagnina, tłumaczenia Paszkowskiego, kar. 593. „Tatarowie zaś zwykłym tańcem, a na kształt półmiesiąca zakrzywionym szykiem, różnie się rozstrzelili”. Kronika Marcina Stryjkowskiego, karta 345 [Kronika Gwagnina, tłumaczenia Paszkowskiego: Aleksander Gwagnin (zm. 1614), rodem Włoch z Werony, (otrzymał później indygenat [indygenat:obywatelstwo, uznanie obcego szlachectwa; Red. WL]) naprzód żołnierz, „kawaler przepasany i dowódca jazdy Jego król. Mości”, na starość dziejopisarz i geograf, autor wydanej w r. 1578 u Wierzbięty w Krakowie: Sarmatiae Europeae descriptio; Kronika Marcina Stryjkowskiego. – Która przedtem nigdy światła nie widziała, kronika polska, litewska, żmudzka i wszystkiej Rusi… wyszła po raz pierwszy w Królewcu 1582 r.; J. U.]. [przypis autorski]
253.uchybiony – chybiony. [przypis redakcyjny]
254.wskakać – Linde formę tę podaje jako już wyszłą z użycia. Tu wskaka, nie wskacze, dla rymu. [przypis redakcyjny]
255.księżyce, buńczuki – półksiężyc: godło wiary w Mahometa; buńczuk: ogon koński na drzewcu; godło władzy. [przypis redakcyjny]
256.z bodźców odzienie – z kolców. Ale bodziec znaczy także: podnieta, i tu ta dwoistość znaczenia [została; Red. WL] wyzyskana. [przypis redakcyjny]
257.koncyrz – właśc. koncerz: długi, prosty miecz używany przez polską husarię. [przypis redakcyjny]
258.zachęca ich (…) naciera – por.: „Commanding, aiding, animating all” w Larze Byrona (II, 15). Sytuacja jednak podobniejsza w Korsarzu, gdzie Konrad jest w podobnym zupełnie położeniu jak Wacław tutaj i Seid podobną gra rolę jak tutaj Han; zachęca ich – błąd; powinno być zachęca je (hufce). [przypis redakcyjny]
259.z sromotą – ze wstydem. [przypis edytorski]
260.Harmonią jego myśli – Tu czegoś brakuje; trzeba się domyśleć: jest (harmonią jego myśli). Zdaje się, że Wacław odczuwa telepatycznie chwilę mordowania Marii (Pisk gołębia pod dziobem jastrzębi). [przypis redakcyjny]
261.Że już jego przeczucie na nim się nie ziści – Przeczucie to mówiło: „Zdobędziesz ty trumnę”, ale nie mówiło czyją. Wacław szuka tedy śmierci, chcąc, żeby to przeczucie sprawdziło się na nim, a nie na Marii. Gdy ta śmierć zdawała się wyraźnie przed nim uciekać: smutku tylko doświadczył z tej dziwnej korzyści. [przypis redakcyjny]
262.Czemuż choć jednej strzały nie mieli w kołczanie,/ Coby jadem jaszczurki utkwiła się w ranie. – „Tatarzy strzały swe jadem jaszczurczym napuszczają”. Paszkowski, Dzieje tureckie, kar. 15, patrz Słownik Lindego, pod wyrazem „jaszczurka”. Nie znalazłszy bowiem tej książki w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, nie byłem w sposobności sprawdzenia tego wypisu [Marcin Paszkowski, tłumacz dzieła Gwagnina na język polski oraz poeta okolicznościowy i autor poematów historycznych, między innymi jednego pod tytułem: Dzieie Tureckie y utarczki Kozackie z Tatary. Tudziesz też o narodzie, obrzędziech, nabożeństwie, gospodarstwie etc. tych pogan. Kraków, 1615 in 4°. Tam na str. 14. opisując „broń tatarską na wojnie” wymienia Paszkowski także „Y Saydak pełno strzały iadem napuszczony” i dodaje: „O czym Naso poeta on Rzymianin sławny/ Tam mieszkając napisał, bo był świadek iawny./ Hostibus in mediis, interque pericula versor,/ Tanquam cum Patria pax sit adempta mihi,/ Qui mortis saevo geminent ut vulnere causas,/ Omnia vipereo spicula felle linunt”./ (Lib. 1 de Ponto.), (Co się na polski ięzyk tak wyłożyć może: „W przyśrzodku nieprzyjaciół, y między Pogany/ Mieszkam iakbym z oyczyzny wiecznie był wygnany./ Którzy przyczyny śmierci sowite zmyślaią,/ A strzały swe iaszczurczym iadem napuszczaią”; nie byłem w sposobności – zam.: nie miałem sposobności; J. U.]. [przypis autorski]
263.Postrzega, że to męstwo samotnego męża – Por. w Korsarzu (II, 6): „Seyd perceives, then first perceives how few compared with his, the Corsairs roving crew”. [przypis redakcyjny]
264.Targa kłaczystą brodę – Podobnie w Korsarzu (11, 4) o Seidzie: „he tore his beard”. [przypis redakcyjny]
265.Miecze wznoszą (…) rozsieką – Ogólna dyspozycja przebiegu bitwy w Marii przypomina bitwę w Grażynie Mickiewicza. Wojsko mniemanego Litawora zastaje również nieprzyjaciół uszykowanych i Grażyna podobnie jak Wacław uderzywszy na oślep w środek ściany nieprzyjaciół, wywołała wśród nich zrazu popłoch zaciekłością swego męstwa. Dopiero gdy zauważono, że ciosy jej są zadawane słabą jakby niewieścią ręką, sytuacja się zmieniła i stała się dla Grażyny krytyczną, podobnie jak tu dla Wacława. [przypis redakcyjny]
266.Szparko bieżący pośpiech o szybkość w obawie – domyślne: widać; pośpiech i szybkość [to] personifikacje. [przypis redakcyjny]
267.Tobie należy najprzód, napuszony Hanie – W A.[autografie Malczewski napisał słowo] „napuszony” nad jakimś innym zamazanym wyrazem. Rola Miecznika tutaj, odpowiada zupełnie roli Czarnego Rycerza w bitwie Grażyny z Krzyżakami. I ten w podobnym momencie rzucił się na komtura i przez powalenie go odwrócił losy walki. [przypis redakcyjny]
268.obces (daw.) – gwałtownie, natarczywie. [przypis edytorski]
269.Polacy, Tatarzy, w bezczynnym zachwyceniu – Źródłem ogólnym takich pojedynków jest monomachia Aleksandrowa z Menelausem w III ks. Iliady Homera. [przypis redakcyjny]
270.zmudzić – ociągać się. [przypis redakcyjny]
271.święconym utopił żelazem – zam. święcone utopił żelazo (licencja dla rymu do: razem.); święcone żelazo: por. w. 336 „I mignie mu pod oczy święconym obrazkiem”. [przypis redakcyjny]
272.tułup – długi kożuch z rękawami. Tu przen. zam.: tułów. [przypis redakcyjny]
273.Krótko już trwała walka – „Short was the conflict” w Larze II, 4. [przypis redakcyjny]
274.Więcej legło, płochliwych straż tylna dopada – w A.[autografie] płochliwych zam. przekreślonego: a resztę. [przypis redakcyjny]
275.Opodal od nich w kurzu – Ten obraz pobojowiska przypomina analogiczny obraz w Larze II, 16. [przypis redakcyjny]
276.wpośrzód trupów, co już robak wierci – domyślne: co je już robak wierci. [przypis redakcyjny]
277.Chodź, nie drzyj – przypomina frazeologicznie apostrofę z Korsarza (I, 10) „Stranger! if thou canst and tremblest not – behold…” (Por.: w. 1109). [przypis redakcyjny]
278.to zlękniesz się siebie – [domyślnie:] spostrzegłszy, że jesteś moralnym monstrum. [przypis redakcyjny]
279.do stalowych piersi, twój kaftan wełniany – „kaftan wełniany” przeciwstawiony „stalowym piersiom” świadczy, że cała ta apostrofa zwraca się do stanu mieszczańskiego, którego „byt zawisł od współbraci (szlachty) męstwa”. [przypis redakcyjny]
280.Bo w życiu choć ta jedność (…) znużeniem – por. „Where weakness, strength, vice, virtue, sunk supine, alike in naked helplessness recline” (Lara [Byrona] I, 29). [przypis redakcyjny]
281.Chłodząc odkrytą głowę – w A.[autografie] zam. przekreślonego: Kąpiąc w rosie swą głowę. [przypis redakcyjny]
282.ponuremu zięciu – zam.: zięciowi, analogicznie do: ojcu (lic. poet.). [przypis redakcyjny]
283.Zadość sławie, i sercu sfolgować się godzi – Sławie już się stało zadość, więc teraz już i sercu można pofolgować. [przypis redakcyjny]
284.przyjmieć – przyjmie cię. [przypis edytorski]
285.I wierna wam drużyna – W A. [autografie] drużyna zam. przekreślonego czeladka. [przypis redakcyjny]
286.objażdżka – patrol, objazd nocnych wart (Słownik Lindego). [przypis redakcyjny]
287.Brzęknę wam na dobry dzień witanym kopytem – brzękiem podków, witanym przez was na „dzień dobry”. W A.[autografie] witanym napisane po przekreśleniu: nietrwożnym. [przypis redakcyjny]
288.jezdcem – dziś: jeźdźcem. [przypis edytorski]
289.wyścigać nieścignioną chęcią – dziś: niedoścignioną; ale w dawniejszej polszczyźnie często nieścigniony (zob. Linde). [przypis redakcyjny]
290.przerywanie – [tu:] przysłówek. [przypis redakcyjny]
291.I dusza rozjaśniona – staje się rozjaśniona. [przypis redakcyjny]
292.I tak to leciał Wacław – błogi, gdyby nagle (…) mogile – Myśl z powodu opuszczenia jakiegoś ważnego ogniwa bardzo niejasna. W zamiarze poety była prawdopodobnie ta, że Wacław byłby błogi (w znacz. szczęśliwy: „O! jakieżby to szczęście było”), gdyby nagle w tej chwili piorun itd. Jest to nawiasowa refleksja, po czym poeta nawiązuje przerwany nią wątek, powtarzając: I tak to mijał stepy. [przypis redakcyjny]
293.droszcz – dreszcz, jest [to słowo; Red. WL] i u Lindego. [przypis redakcyjny]
294.Niepomny, jak to gorzko czas zgryzotą liczyć – tj. Niepomny, że Maria czas jego nieobecności „liczyła zgryzotą”. [przypis redakcyjny]
295.szczęściu, co mógł odziedziczyć – tj. szczęściu, które mógł wziąć w dziedzictwo (w znaczeniu: w posiadanie). [przypis redakcyjny]
296.nim otarł oczy i serca mógł dowieść – „otarł” zam. „przetarł” (ze snu, ów wieśniak), serca mógł dowieść, zapewne: poczuć (uświadomić sobie) bicie własnego serca (w znacz. oprzytomnieć). [przypis redakcyjny]
297.świetnym wejrzeniem – W A.[autografie] świetnym zam. przekreślonego słodkim. [przypis redakcyjny]
298.Zastukał (…) ni chodu śpiesznych kroków – Cała ta scena przypomina analogiczny powrót Konrada w Korsarzu (III, 19) tam też: „He knock’d, and loudly footstep nor reply”. [przypis redakcyjny]
299.Jeszcze stukał, lecz słabiej – w Korsarzu (tamże) „He knock’d, but faintly”. Odtąd jednak zachowanie Wacława jest już inne. [przypis redakcyjny]
300.Miłość, wspomnienia, szczęście – W A. wspomnienia zam. przekreślonego: nadzieja. [przypis redakcyjny]
301.nocnym tułaczom na straż rozwieszona – tj. pełniąca straż przed ćmami i nietoperzami. [przypis redakcyjny]
302.Na nierozsłanym łożu – Podobnie Konrad w Korsarzu zastał za drzwiami, do których nadaremnie pukał, rozciągnięte na łożu zwłoki Medory. Obraz jednak tych zwłok zupełnie odmienny. [przypis redakcyjny]
303.jakby nagłą przerwą gwałtownych boleści – zam.: jakby za nagłą przerwą lub: po nagłej przerwie. [przypis redakcyjny]
304.I smutnie się nadęła, wysileniem tłusta – Poeta rozmyślnie zdaje się używać wyrażeń jaskrawo brzydkich w kontraście z urodą Marii, aby realizmem obrazu utopionej wywołać grozę [wysileniem tłusta: twarz Marii-topielicy wygląda na otyłą z powodu wysiłku przedśmiertnego; Red. WL]. [przypis redakcyjny]
305.Z jaką mizg upiorzycy – Zdanie niedokończone; wystarczyłoby: jak mizg itd.; mizg obok umizg jest u Lindego. [przypis redakcyjny]
306.A dla nas już jest szczęście – echo mówi: «nie ma». – Pomysł zapożyczony z Narzeczonej z Abydos (III, 27): „Hark! to the huried question of Despair: When is my Child? an Echo answers – Where?”. [przypis redakcyjny]
307.zwalisko – ruina. [przypis edytorski]
308.Wszyscy domowi – szlachta, panny, giermki, draby – Drab, żołnierz pieszy, p. Słownik Lindego. [przypis autorski]
309.Zawsze – oh! smutne brzmienie – por. u Byrona w Korsarzu (I, 15): „But still her lips refused to send: – «Farewall!» For in that word, that fatal word – howe’er we promise – hope – believe – there breathes despair”. [przypis redakcyjny]
310.od wężów jedzona – forma powszechnie niemal za czasów Malczewskiego używana zam. „przez węże”. [przypis redakcyjny]
311.Mniej straszna w swym nieszczęściu, od wężów jedzona/ Wzór najsroższych męczarni – postać Laokona. – Powszechnie wiadoma historia, a wielu z moich rodaków widziało sławny posąg, do którego stosuje się to przyrównanie [posąg ten znajduje się w Muzeum Watykańskim w Rzymie; J. U.]. [przypis autorski]
312.I tak Wacław odraza wszystko w świecie traci – Podobnie Konradowi w Korsarzu (III, 21): „The love of youth, the hope of better years, the source of softest wishes, tenderest fears, the only living thing he could not hate was reft at once”. [przypis redakcyjny]
313.Co tam w walkach ze śmiercią, mimo niej zmartwiało – Mimo śmierci pozostało, stężało we wyrazie martwej twarzy, mimo że śmierć zwykle kształtuje rysy tak, że sprawiają wrażenie spokoju. [przypis redakcyjny]
314.i płakał jak dziecię – Także i Korsarz: „like an infant wept” (III, 22). [przypis redakcyjny]
315.… już serce zdradzone, pokłute… – w A. zdradzone zam. przekreślonego: zranione. [przypis redakcyjny]
316.Już duszy, wprzód wyniosłej, zatknięte to godło… – Już los (desperacja) duszy, dotąd szlachetnej, naznaczył jako hasło (godło) dalszego życia zemstę. Wygnańców swych myśli: Ludzi, którzy z kręgu swoich jasnych zrazu i pogodnych myśli o życiu i ludziach zostali wygnani przez uczucie ciężkiej krzywdy z ich strony. [przypis redakcyjny]
317.Ah! pytaj raczej – w Korsarzu 11, 12: «Ah! ralher ask…». [przypis redakcyjny]
318.Gdzie rola wzniosłych chęci zawsze się nie uda – poeta myślał oczywiście: nigdy się nie uda. [przypis redakcyjny]
319.Serc wiernych, niezgadnionych… – Nie wiadomo co właściwie Malczewski rozumiał przez słowo: niezgadnionych (Por. w. 93: w oczach myśl zgadnienia (?). [przypis redakcyjny]

Покупайте книги и получайте бонусы в Литрес, Читай-городе и Буквоеде.

Участвовать в бонусной программе
Возрастное ограничение:
0+
Дата выхода на Литрес:
19 июня 2020
Объем:
150 стр. 1 иллюстрация
Правообладатель:
Public Domain
Формат скачивания:
Аудио
Средний рейтинг 4,1 на основе 1073 оценок
Аудио
Средний рейтинг 4,7 на основе 366 оценок
Текст
Средний рейтинг 4,9 на основе 1491 оценок
Аудио
Средний рейтинг 4 на основе 65 оценок
Текст, доступен аудиоформат
Средний рейтинг 4,2 на основе 128 оценок
Текст, доступен аудиоформат
Средний рейтинг 4,9 на основе 252 оценок
Черновик, доступен аудиоформат
Средний рейтинг 4,8 на основе 319 оценок
Аудио
Средний рейтинг 4,7 на основе 3094 оценок
Текст, доступен аудиоформат
Средний рейтинг 4,3 на основе 778 оценок
Текст, доступен аудиоформат
Средний рейтинг 4,7 на основе 1897 оценок
Текст
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок
Текст
Средний рейтинг 0 на основе 0 оценок